Kiss Me, Kate

08.03.2009 | komentarze: 0 | galeria filmów | galeria zdjęć

Szekspir inspiruje od dawien dawna. Nie powinien więc dziwić fakt, że jego twórczość odcisnęła się również w świecie musicali. Mowa tu o „Poskromieniu złośnicy”, które ma swój musicalowy odpowiednik – „Kiss me, Kate”, zaliczany do klasyki gatunku, będący jednocześnie najbardziej znanym musicalem kompozytora Cole’a Portera.

Libretto na podstawie Szekspira stworzyło w 1948 r. małżeństwo Sam i Bella Spewack, a w Polsce „Kiss me, Kate” pojawiło się po raz pierwszy w 1957 r. na deskach Teatru Komedia w Warszawie. Nie była to jedyna polska inscenizacja „Kasi”; produkcja pojawiała się w teatrach w różnych częściach naszego kraju, a najnowszą jej realizację podziwiać można w Teatrze Muzycznym w Gdyni, gdzie musical miał swoją premierę 25 listopada 2006 r. Zespół prezentował ten tytuł już wcześniej – w języku angielskim na spektaklach gościnnych w Niemczech i Szwajcarii. Co ciekawe, również w Gdyni ten tytuł ogladają z pasją obcokrajowcy.

„Kiss me, Kate” to musical o budowie szkatułkowej – mamy tu konwencję teatru w teatrze, obserwujemy więc przygotowania do spektaklu i pozasceniczne perypetie bohaterów, a także gotowe przedstawienie, w którym biorą udział. Taka ciekawa budowa sztuki pozwala widzowi na przynajmniej częściowe poznanie teatru „od kulis” i wyobrażenie sobie życia artystów w teatrze, które rozgrywa się nie tylko na scenie.

Fabuła jest dość błaha – dyrektor teatru w Baltimore, Fred Graham, podkochuje się w aktorce Lois Lane. W zespole artystycznym jest również Lilli Vanessi, była żona Freda, która omyłkowo otrzymuje od eks męża kwiaty, przeznaczone dla Lois. Gdy dowiaduje się o pomyłce, wpada we wściekłość, którą okazuje również na scenie podczas wystawianego właśnie spektaklu „Poskromienie złośnicy”. Smaczku całości dodaje fakt, że Lilli wciela się w tytułową bohaterkę, Katarzynę Minolę, a Fred w szekspirowskiego Petrukia. Po chwili nie wiadomo już, co jest przedstawieniem, a co prawdziwą grą uczuć bohaterów; trudno rozróżnić teatralną fikcję od rzeczywistej kłótni eks małżonków.

W tytułowej roli miałam okazję podziwiać Alicję Piotrowską, która tą kreacją pokazała zupełnie nowe dla mnie oblicze. Jej Kasia to prawdziwy wulkan energii. I choć jest krnąbrna i niedobra – ma w sobie mnóstwo uroku. Fantastyczne możliwości wokalne, a także wyjątkowy talent aktorski pozwolają Alicji Piotrowskiej na idealne zagranie emocji. A kiedy z pasją śpiewa, jak bardzo nienawidzi mężczyzn, rzucając czym popadnie – publiczność (a zwłaszcza jej damska część) jest zachwycona.

W roli Freda wystąpił Rafał Ostrowski, który dobrze poradził sobie z interpretacją postaci, będąc przy tym zabawnym. Jednak zdecydowanie ciekawszą kreację stworzyła Renia Gosławska, wcielając się w Lois Lane, szekspirowską Biankę. Silny głos, dystans do siebie i zdolności aktorskie pozwoliły jej na stworzenie niezwykle prawdziwej postaci – dziewczyny naiwnej, ale i wiedzącej czego chce od życia.

Bardzo pozytywnie zaprezentował się również Andrzej Śledź w roli Generała Harrisona Howella, narzeczonego Katarzyny, oraz dwaj Gangsterzy – Większy i Mniejszy (w tych rolach Bernard Szyc i Tomasz Gregor).

Gdyńska realizacja musicalu ociera się o kicz – mamy więc „papierową” scenografię, zjeżdżające na sznurkach na zmianę słońce i księżyc, mamy lekkie podejście do tematu i zabawę formą. Nie brakuje tu licznych gagów, dopasowanych do miejsca – w piosenkach, jak i w dekoracjach, pojawiają się odniesienia do Gdyni, nazywanej niekiedy pieszczotliwie Gdyniecją.

Są też piękne kostiumy, zwłaszcza damskie, których – jako miłośniczka sukienek – nie mogłabym nie dostrzec i się nimi nie zachwycić.

Całość okraszona jest doskonałą muzyką Cole’a Portera. Dominujący klimat? Przede wszystkim dobra zabawa. Ale i szczypta jazzu – utwór „Too darn hot” to zdecydowanie najmocniejszy fragment przedstawienia. Jeśli dodać do tego wyśmienity step w wykonaniu artystów, to trudno będzie o tej scenie zapomnieć!

Lekko, kolorowo i zabawnie – tak jest na scenie, gdy zespół gdyńskiego Teatru Muzycznego wystawia „Kiss me, Kate”. Reżyser Maciej Korwin obiecał dobrą zabawę – i słowa dotrzymał.


Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej w Gdyni
Kiss me, Kate

Premiera: 25 listopada 2006 r.

Muzyka i teksty piosenek: Cole Porter
Libretto: Sam i Bella Spewack
Przekład: Małgorzata Ryś

Kierownictwo muzyczne - Dariusz Różankiewicz
Reżyseria - Maciej Korwin
Współpraca reżyserska - Bernard Szyc
Scenografia i kostiumy - Jerzy Rudzki
Choreografia - Joanna Semeńczuk
Układy stepowane - Jacek Wester
Ruch sceniczny - Bernard Szyc
Przygotowanie wokalne - Renia Gosławska
Asystent scenografa - Renata Godlewska

Brawa i ukłony


Autor: Dagmara Grodzka

Imię:
(wymagane)

E-mail:
(wymagane)

Adres email nie będzie publikowany.
Komentarz:
(wymagane)


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.
Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce.
Z naszej strony informujemy, że nasze "ciasteczka" służą tylko i wyłącznie bieżącej pracy serwisu.

Jeżeli wyrażasz zgodę na zapisywanie informacji zawartej w cookies kliknij w Zamknij.

statystyka