Chicago

02.05.2009 | komentarze: 0 | galeria zdjęć

Gdyby spojrzeć na ostatnie 10 lat kinematografii, to znajdziemy właściwe cztery najpopularniejsze ekranizacje musicali - „Phantom of the Opera”, „Dreamgirls”, „Moulin Rouge” i „Chicago”. Z powodzeniem można założyć, że filmowe adaptacje spopularyzowały teatralne wersje. Nie inaczej jest z „Chicago”. Filmowa wersja została ciepło przyjęta przez krytyków, nie dziwne więc, że oczy widzów skierowały się teraz na deski teatrów. Także Teatru Muzycznego w Gdyni.

Premiera „Chicago” w Gdyni miała miejsce 8 października 2002 r. W rolach głównych wystąpiły wówczas Dorota Kowalewska i Tamara Arciuch. Po niemal 7 latach „Chicago” zeszło z afisza, a ostatni spektakl miał miejsce w minioną w sobotę w ramach II Festiwalu Teatrów Muzycznych.

Widziałem gdyńskie „Chicago” parokrotnie, ale to właśnie ostatnie przedstawienie zrobiło na mnie największe wrażenie. Od początku dało się wyczuć, że niemal wszyscy artyści chcą, by „Chicago” zostało zapamiętane jak najlepiej. Na samych chęciach na szczęście się nie zakończyło. Mimo paru drobnych uwag krytycznych przyznać muszę, że sobotnie spektakl był zagrany perfekcyjnie.

Maciej Korwin z pewnością mógł spać spokojnie. Po kilku latach wystawiania „Chicago” w Teatrze Muzycznym w Gdyni aktorzy mieli role opanowane do perfekcji. Sobotnie przedstawienie pokazało tylko, jak dobrze zgrani i ograni są gdyńscy artyści. Ekipa tancerzy pod czujnym okiem Joanny Semeńczuk sprawiła się idealnie. „Chicago” to jeden z tych musicali, gdzie muzyka i układy choreograficzne są tak charakterystyczne, że nie ma tu miejsca na pomyłki, a tych – na szczęście – nie było. Elementy taneczne nie miałyby jednak swojego czaru i ekspresji, gdyby nie kostiumy i scenografia. Tutaj także czuje się klimat prohibicyjnego, amerykańskiego miasta przestępstw i jazzu, czyli Chicago z lat dwudziestych XX wieku. Stroje postaci albo wpisywały się w konwencję tamtych czasów (pasiaste garnitury, czarne lakierki, kapelusze), albo ocierały się o popularne wówczas kabarety, epatując siateczkowymi pończochami i seksownymi pasami do nich. Może to moje złudzenie, ale wydawało mi się, że w pożegnalnym „Chicago” postanowiono odrobinę „wyostrzyć” klimat i pokazać nieco więcej kobiecego ciała niż na poprzednich spektaklach. Tak czy inaczej, od strony wizualnej „Chicago” to prawdziwa perełka – doskonałe połączenie formy i treści.

Nie inaczej jest z muzyką. Motywy z „Chicago” są bardzo charakterystyczne i nie da się ich pomylić z żadnymi innymi. Ragtime Billy'ego Flynna, „Celofanowy gość” Amosa Harta, czy „All That Jazz” to utwory, które powinien rozpoznać nawet ktoś, kto nigdy nie widział „Chicago”. Orkiestra pod batutą Dariusza Różankiewicza jest tym razem widoczna jak na dłoni. Muzycy ulokowani pod rampą, symbolizującą więzienne cele, mogą być bez problemu obserwowani przez widzów. Ba! Sam dyrygent bierze niemal czynny udział w spektaklu, pojawiając się tu i ówdzie, i mówiąc parę słów. To kolejny ukłon w stronę lat dwudziestych i klimatu prohibicyjnego kabaretu, gdzie muzycy grali, będąc na scenie, lub przed nią.

Kwintesencją gdyńskiego „Chicago” jest jednak nie muzyka, nie choreografia, ale aktorzy. Zacząć muszę niestety od najsłabszego ogniwa, jakim była... Dorota Kowalewska. Jej Velma Kelly nie przekonała mnie. O ile w poprzednich spektaklach, które oglądałem, rola ta była zagrana dobrze i trafiała (prawie) w moje gusta, to tym razem brakowało chyba wszystkiego. Od początku miałem wrażenie, że Pani Kowalewska znudziła się już swoją rolą, a nuda odbija się na poziomie gry aktorskiej i na stronie wokalnej. Było poprawnie, to fakt, ale na tle pozostałych aktorów – naprawdę słabo.

Wesołe morderczynie, czyli wcielenia Katarzyny Więcek, Alicji Piotrowskiej, Aleksandry Meller, Karoliny Trębacz i Reni Gosławskiej, to klasa sama w sobie. „Więzienne Tango” w ich wykonaniu jest zniewalające. W sumie ciężko skupić wzrok na jednej z „morderczyń”, bo ma się wrażenie, że zgubi się coś interesującego u innej.

Morderczynie muszą być jednak pilnowane. Mama Morton, to postać nietuzinkowa – twarda „strażniczka więzienia” z homoseksualnymi skłonnościami została fenomenalnie zagrana przez Grażynę Drejską. Powiedzmy sobie szczerze – chyba nikt nie widzi innej aktorki z Teatru Muzycznego w Gdyni w tej roli. Oklaski na koniec pokazały, że Pani Drejska po prostu „zarządziła” w swojej kreacji. Muzycznie – rewelacyjna jak zawsze. Aktorsko – równie dobra.

Ciekawe są drobne epizody Katarzyny Kurdej w roli Kitty, Jerzego Michalskiego w roli Harry'ego, Pawła Bernaciaka czy Bernarda Szyca, grającego różne pomniejsze rólki – niby niewielkie, ale jednak przykuwające oko (i ucho). Największą rewelacją „tła” był chyba jednak Sędzia i Wujek Sam, tłumaczący „na migi” mowę obrończą Billy'ego Flynna.

Męskie role główne nie odbiegają poziomem od żeńskich. Tomasz Więcek jest doskonałym aktorem. Wszelkie sceny z jego udziałem są pełne humoru i nie było chyba na sali nikogo, kto nie uśmiałby się przy scenie z rekonstrukcji wydarzeń w sali sądowej. A „Zabiję Cię!” w wykonaniu Tomka Więcka doskonale kojarzy chyba każdy, kto oglądał gdyńskie „Chicago”.

Rafał Ostrowski wcielił się natomiast – po raz kolejny, oczywiście – w Billy'ego Flynna. Rolę tę podsumować można krótko – w ramach Festiwalu Teatrów Muzycznych Rafał dostał za nią nagrodę Prezydenta Miasta Gdyni. Całkiem słusznie, moim zdaniem. To rola stworzona dla Rafała Ostrowskiego. On sam zaś wniósł do niej trochę własnego, osobistego uroku, co tylko uwydatniło charakter postaci.

Amos Hart, to postać chyba najbardziej lubiana przez widzów. Biedny, oszukiwany, naiwny nieco mąż Roxie Hart. Trochę ograniczony, trochę zagubiony, ale w momentach wyjątkowych – potrafiący  przełamać swoje słabości. Andrzej Śledź przekroczył w tej roli chyba wszelkie możliwe granice gry aktorskiej, wspinając się na wyżyny swoich możliwości. Jego Amos jest idealny. Piosenka „Celofanowy Gość” to bodajże największy numer w całym musicalu. Szkoda, że nie usłyszymy już cichego głosu Śledzia w zwrotkach tego utworu, jak i jego głośniej solówki na końcu, przypieczętowanej charakterystycznym „ho ho…!” z pogłosem. Męska rola numer jeden musicalu, bez dwóch zdań! Mistrzostwo również potwierdzone przyznaniem nagrody w ramach Festiwalu.

Na koniec pozostała gwiazda całego spektaklu, Magdalena Smuk. Wiem, że nie jestem obiektywny, bo właśnie na moich kolanach wylądowała Roxie Hart w sobotnim przedstawieniu, ale chyba nikt nie zaprzeczy, że Magdzie Smuk należą się największe brawa? Na ostatnim „Chicago” dała z siebie wszystko. Była taką Roxie, jaką powinna być. Śpiew, gra aktorska, układy choreograficzne – wszystko niemal idealne. Poza tym to Magda Smuk jest chyba największym bohaterem II Festiwalu Teatrów Muzycznych – dostała bowiem zarówno nagrodę od jury, jak i nagrodę publiczności. Poza tym – łzy na oklaskach? Widać, kto kocha to, co robi!

Będzie mi żal gdyńskiego „Chicago”. To był musical przez duże M. Dobry materiał, dobrze wyreżyserowany, jeszcze lepiej zagrany i zaśpiewany. Nie jest to smętna historia o nieszczęśliwej miłości, nie jest to poruszający egzystencjalne problemy dramat, ale prawdziwa, niczym nieskrępowana rozrywka w dobrym, muzycznym stylu. Najlepsze są bowiem te musicale, po których wychodzi się do foyer z myślą: „muszę obejrzeć to jeszcze raz”. „Chicago” takie właśnie było.

 

Teatr Muzyczny w Gdyni
CHICAGO
Premiera: 8 października 2002

Muzyka: John Kander
Libretto i teksty piosenek: Fred Ebb, Bob Fosse

Przekład: Michał Ronikier (libretto) i Wojciech Młynarski (teksty piosenek)
Inscenizacja: Maciej Korwin, Jarosław Staniek
Reżyseria: Maciej Korwin
Współpraca reżyserska: Bernard Szyc
Choreografia: Jarosław Staniek
Scenografia: Paweł Dobrzycki
Kostiumy: Małgorzata Szydłowska
Przygotowanie wokalne zespołu: Agnieszka Szydłowska
Asystent choreografa: Joanna Semeńczuk
Asystent scenografa: Mirosław Niebodajew
Asystent kostiumologa: Renata Godlewska

Obsada:
Velma Kelly - Dorota Kowalewska
Roxie Hart - Magdalena Smuk
Fred Casley - Tomasz Więcek
Amos Hart - Andrzej Śledź
Mistrz Ceremonii - Aleksy Perski
Mona- Katarzyna Więcek
Liz - Alicja Piotrowska
Annie - Aleksandra Meller
Hunyak - Karolina Trębacz
June - Renia Gosławska
"Mama" Morton - Grażyna Drejska
Billy Flynn - Rafał Ostrowski
Mary Sunshine - Ewa Gierlińska
Kitty - Katarzyna Kurdej-Mania
Harry - Jerzy Michalski
Martin Harrison - Marek Kaliszuk
Doktor - Paweł Bernaciak
Aaron - Bernard Szyc / Tomasz Czarnecki
Woźny sądowy - Marcin Tafejko
Sędzia - Mateusz Brzeziński (gościnnie)
Sekretarz sądu - Tomasz Gregor
Diesel - Aleksandra Szulc

Więźniarki, policjantki, strażniczki, asystentki, guwernantki, etc.
Urszula Bańka, Julia Frankowska, Ewa Gregor, Katarzyna Kurdej-Mania, Karolina Merda, Marta Proskień, Katarzyna Więcek, Joanna Semeńczuk

Policjanci, strażnicy, dziennikarze, niemowlaki, etc.
Tomasz Bacajewski, Paweł Bernaciak, Mateusz Brzeziński (gościnnie), Tomasz Gregor, Marek Kaliszuk, Robert Kampa, Jerzy Michalski, Bernard Szyc, Tomasz Więcek

Chór:
Mariola Kurnicka, Tomasz Czarnecki, Małgorzata Regent (ad), Krzysztof Wojciechowski (ad),

Spektakl prowadzi: Grażyna Dunal


Autor: Tomasz Grodzki

Imię:
(wymagane)

E-mail:
(wymagane)

Adres email nie będzie publikowany.
Komentarz:
(wymagane)


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.
Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce.
Z naszej strony informujemy, że nasze "ciasteczka" służą tylko i wyłącznie bieżącej pracy serwisu.

Jeżeli wyrażasz zgodę na zapisywanie informacji zawartej w cookies kliknij w Zamknij.

statystyka