Taniec Wampirów
11.12.2006 | komentarze: 0 | galeria zdjęć
„Taniec Wampirów” w Teatrze Muzycznym ROMA – bodaj najgłośniejsze wydarzenie musicalowe w Polsce w 2005 roku – z dniem 22 października 2006 r. przeszedł do historii warszawskiej sceny. Zrozpaczonych fanów „Wampirów” do dzisiaj trawi nienasycony głód i wbrew wszystkiemu i wszystkim, nie tracą nadziei, że musical Romana Polańskiego powróci i Wampiry ponownie zatańczą w Romie… Co bardziej zdeterminowani widzowie podążali śladami jednego z „wampirzych” artystów, Jakuba Wociala, do Berlina, gdzie 10 grudnia 2006 roku w Theater des Westens wystawiono pokaz premierowy „Tanz der Vampire” – Kuba występował bowiem w berlińskiej produkcji.
Nie ulega wątpliwości, iż polski „Taniec Wampirów” to jedna z tych realizacji, które zasługują na miano superprodukcji. Nic jednak dziwnego – musicale, jakie Roma wystawiała wcześniej – a więc: "Koty", "Grease", czy "Miss Saigon" – narzuciły produkcji Polańskiego wysoki poziom.
Dzięki stołecznemu teatrowi muzycznemu, „Taniec Wampirów” zyskał w Polsce ogromną popularność i zdobył mnóstwo fanów. Ponadto w naszym kraju odżyło zainteresowanie pierwowzorem wersji scenicznej – filmem Romana Polańskiego z 1967 roku „Nieustraszeni pogromcy wampirów”.
Polską wersję musicalu tworzył międzynarodowy zespół, a spektakl wypromował liczne młode talenty: Malwinę Kusior, Łukasza Dziedzica, Jakuba Wociala, Jakuba Molędę, czy Katarzynę Walczak. Roman Polański, oczarowany Malwiną Kusior, powiedział nawet, że właśnie narodziła się gwiazda. Nie sposób nie przyznać mu racji – przepiękny wokal i urocza kreacja sceniczna Sary, głównej bohaterki musicalu, przyniosły Malwinie ogromną popularność i sympatię widzów.
„Taniec Wampirów” przypomniał szerszej publiczności również Jakuba Molędę – niegdyś popularnego wśród młodzieży wokalistę zespołu LO XXVII. Jakub w spektaklu wcielał się w postać Alfreda, ukochanego Sary. I choć grał i śpiewał bardzo dobrze, ja jednak bardziej polubiłam drugoobsadowego Alfreda – Marcina Wortmanna. Jego interpretacja była moim zdaniem bardziej uczuciowa i przekazywała więcej emocji.
W roli Profesora Abronsiusa mogliśmy podziwiać fenomenalnego Roberta Rozmusa – artystę, obdarzonego niezwykłą dykcją i zdolnością śpiewania w zadziwiającym wręcz tempie. W moim odczuciu była to jedna z najlepszych kreacji w polskiej produkcji.
Także i Wojciech Paszkowski, który wcielał się w Żyda Chagalla, stworzył znakomitą postać, która na długo pozostawała w pamięci.
Nie można pominąć również Katarzyny Walczak – musicalowej Magdy. Moim zdaniem była fantastyczna, a kiedy śpiewała „Zgon to niezła farsa”, miałam wrażenie, że pod wpływem jej wspaniałego głosu trząsł się cały teatr…!
Postacią, która w Polsce cieszyła się bodaj największą popularnością, był Herbert – wampir pałający uczuciem do Alfreda. Wcielający się w niego Jakub Wocial doskonale oddał charakter swojego bohatera, wyśmienicie bawiąc się tą niezwykłą rolą. Jego niecodzienne zdolności oraz talent muzyczny i aktorski, urzekły również twórców berlińskiego „Tańca Wampirów”, w wyniku czego Kubę można było oglądać w tamtejszej wersji musicalu Romana Polańskiego. Bardzo dobrze w roli Herberta wypadł także Modest Ruciński, który miał okazję zaprezentować się publiczności w ostatnich spektaklach na scenie Romy.
I wreszcie postać dla sztuki kluczowa – Książę von Krolock – dostojny, zdeterminowany w dążeniu do celu, podstępny, a jednocześnie bardzo nieszczęśliwy… W tej reprezentacyjnej roli mogliśmy podziwiać Łukasza Dziedzica i Pawła Podgórskiego. Nie ukrywam, że „moim” Krolockiem był zdecydowanie Łukasz, obdarzony głębokim barytonem i na swój sposób niebywale arystokratyczny.
Niezaprzeczalnym atutem polskiej produkcji „Tańca Wampirów” – oprócz wspaniałej obsady – były fantastyczne kostiumy i niezwykła charakteryzacja. Scenografia – choć skromniejsza niż w pierwszej, wiedeńskiej produkcji – nie umniejszała całości czaru i magii. Kontakt aktorów z widzami, część akcji rozgrywająca się na widowni, wspaniała choreografia i zespół taneczny oraz znakomita muzyka – wszystko to sprawiało, że każdy, kto oglądał tańczące Wampiry, wychodził z teatru jak zaczarowany. Spektakl zapewniał ponadto wyśmienitą zabawę, gdyż nie brakowało w nim humoru i zabawnych sytuacji.
Był to jeden z tych musicali, które mną zawładnęły. Wierzę, że na kolejne dzieło tej klasy w Polsce nie trzeba będzie długo czekać…
Autor: Dagmara Grodzka