West Side Story

28.07.2005 | komentarze: 0

"West Side Story" to klasyka musicalu. Jak na lata 50. XX wieku - bo wtedy właśnie powstawał ten musical - jest niezwykle ekspresyjny i dynamiczny, a jednocześnie - mimo swojego wieku - wciąż czytelny i w pełni zrozumiały dla współczesnego odbiorcy. To musical ciągle świeży i porywający, jakby powstał wczoraj. Jego hasło reklamowe - że w przeciwieństwie do innych klasycznych musicali, "West Side Story" się nie starzeje - jest jak najbardziej trafione.

Prapremiera światowa odbyła się 26 września 1957 roku w Winter Garden Theatre w Nowym Jorku, zaś prapremiera polska - 24 czerwca 1989 roku w Operetce Śląskiej w Gliwicach. Musical ten okazał się ogromnym sukcesem i zdobył niebywałe uznanie wśród krytyki. Ponadto, choreografia Robbinsa i scenografia Smitha zdobyły nagrody Tony Awards.

Pomysłodawcą "West Side Story" jest Jerome Robbins, znany broadwayowski choreograf. To on dał podwaliny całego przedsięwzięcia - zaprosił do współpracy kompozytora i dyrygenta Leonarda Bernsteina, który skomponował muzykę do "West Side Story", a z którym Robbins pracował również przy balecie "Fancy Free" i powstałym na jego podstawie musicalu "On The Town". Robbins zdecydował też, że napisanie libretta powierzy Arturowi Laurentsowi, który notabene nigdy wcześniej żadnego libretta nie stworzył. Do napisania tekstów niezbędna okazała się jednak współpraca ze Stephenem Sondheimem.

Propozycji tytułu powstającego dzieła było kilka - "East Side Story", "Gangway", "Dzieciaki z zapałkami". Ostatecznie zdecydowano się na "West Side Story" ze względu na miejsce akcji - rzecz dzieje się bowiem na Upper West Side na Manhattanie.

W "West Side Story" dostrzec można pewne nawiązania do szekspirowskiego dramatu "Romeo i Julia". Na przeszkodzie czystej i niewinnej miłości dwojga głównych bohaterów stają jednak nie zwaśnione rody, z których wywodzą się kochankowie, a zatargi między ulicznymi gangami. Początkowo Robbins myślał o stworzeniu sztuki, która będzie odwoływała się do konfliktów religijnych, jednak ten problem wydawał się być przestarzały w stosunku do wówczas bardziej aktualnej sytuacji wrogości na tle rasowym. Miłość Marii - siostry przywódcy gangu "Sharks", złożonego z imigrantów z Puerto Rico, i Tony'ego - byłego członka wrogiej amerykańskiej grupy "Jets", musi zmierzyć się z nienawiścią, jaką pałają do siebie środowiska kochanków. Przedmiotem ich sporów są nie tylko wzajemne uprzedzenia dotyczące pochodzenia, ale też pragnienie panowania na ulicach. Szefowie gangów - Bernardo i Riff - ustalają miejsce i reguły ostatecznej walki. Maria prosi Tony'ego, by zapobiegł bójce, wszystko jednak sprzymierza się przeciwko zakochanym, a zakończenie przywodzi na myśl tragiczne dzieje kochanków z Werony... Dopiero wówczas bohaterowie zaczynają uświadamiać sobie cały bezsens ich odwiecznej rywalizacji. Musical ukazuje, jak wiele zła i krzywd może wyrządzić nieuzasadniona nienawiść między ludźmi - nienawiść tak silna, że nawet miłość nie zdołała jej pokonać. Głębsza refleksja nad wymową "West Side Story" pozwala mi przywołać w tym miejscu słowa Szekspira, o których tak często się zapomina: "wiele można zdziałać nienawiścią, lecz jeszcze więcej miłością"...

Muzyka jak na przełom lat 50. i 60. była bardzo nowatorska i dla ówczesnych ludzi mogła być nieco trudna w odbiorze. Obecnie natomiast wydaje się być odrobinę przestarzała i nietrudno dostrzec, że ma już swoje lata. Mimo to musical odznacza się powszechnie znanymi, wpadającymi w ucho i przyjemnymi w odbiorze utworami - "America", "I Feel Preety", "Somewhere" i oczywiście najpiękniejsza piosenka w tym zestawie - "Maria", którą wykonuje zakochany Tony.

Na podstawie sztuki, w 1961 r. Robert Wise i Jerome Robbins podjęli się wyreżyserowania jej filmowej adaptacji. W rolach głównych wystąpili Natalie Wood i Richard Beymer. Ekranizacja przyniosła musicalowi prawdziwą popularność (a także ogromny sukces kasowy) i 10 Oscarów - w tym za Najlepszy Film Roku, muzykę, reżyserię, kostiumy i choreografię. Można się spierać, czy umowność przedstawienia walk ulicznych, które bardziej przypominają pokazy akrobatyczne i układy baletowe, jest w pełni trafiona, jednak nie ulega wątpliwości, że nadaje to całej historii pewien specyficzny, musicalowy klimat.

Autor: Dagmara Grodzka

Imię:
(wymagane)

E-mail:
(wymagane)

Adres email nie będzie publikowany.
Komentarz:
(wymagane)


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.
Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce.
Z naszej strony informujemy, że nasze "ciasteczka" służą tylko i wyłącznie bieżącej pracy serwisu.

Jeżeli wyrażasz zgodę na zapisywanie informacji zawartej w cookies kliknij w Zamknij.

statystyka