My Fair Lady

15.10.2008 | komentarze: 0

Stary, dobry musical z Big Benem w tle!


Czytając  zapowiedzi  najnowszej premiery w Operze Nova w Bydgoszczy nie trudno było przewidzieć, że „My Fair Lady”, w reżyserii Macieja Korwina, to spektakl  skazany na sukces.  Gwarantowały to przynajmniej nazwiska takich realizatorów jak Barbara Ptak (kostiumy), czy Jerzy Rudzki (scenografia) oraz doświadczeni wokalnie-aktorsko soliści z Teatru Muzycznego w Gdyni (Aleksandra  Meller,  Andrzej Śledź i Marek Richter), zaangażowani gościnnie do ról Higginsa i Elizy Doolittle. I dopóki na ekrany kin nie wejdzie nowa filmowa wersja musicalu  z Keirą Knightley, w roli prostej kwiaciarki poddanej nauce poprawnej wymowy i dobrych manier, dyrektor Maciej Figas o frekwencję na tym przedstawieniu może być spokojny. Co będzie po 27 czerwca 2009 roku, na kiedy zaplanowano premierę filmu z następczynią Audrey Hepburn, trudno przewidzieć.  Może jednak warto  byłoby zatem o częstszą obecność tego tytułu w operowym repertuarze niż sceniczny niebyt  musicalu w  październiku.

Wierząc statystykom bydgoski spektakl  Macieja Korwina to 20 realizacja „My Fair Lady” w Polsce. Dotychczas nie doczekaliśmy się szczególnie olśniewających inscenizacji, choć reżyserii utworu podejmowali się Ryszard Pietruski w Warszawie, Andrzej Maria Marczewski w Bydgoszczy, Jerzy Gruza w Gdyni czy Marcel Kochańczyk w Lublinie. Zdarzało się jak w przypadku przedstawienia szczecińskiego, że recenzenci na odnotowaniu faktu zaistnienia premiery kończyli swoją pracę.  Korwinowi to na szczęście nie grozi, bo przygotował dzieło dowcipne i z fasonem, eleganckie i stylowe, narracyjnie zwarte i wartkie, sprawnie zakomponowane i rozegrane w dobrym, przyzwoitym  tempie. W tym przypadku zatem nadużyciem byłoby powiedzenie, że to popularne szlagiery („ Wystarczy jeden szczęścia łut”, „Czekaj no, Higińszczaku”, „Przetańczyć całą noc”, „Wpuść kobietę pod swój dach”, „Przyzwyczaiłem się psiakość”) ratują teatralną opowieść, bądź co bądź dzisiaj już nieco naiwną i wymagającą odarcia z banalności interpretacyjnej sztampy . Korwin – i to wcale nie z powodu braku pomysłów czy reżyserskiej odwagi - postawił w inscenizacyjnym koncepcie nie na poszukiwanie za wszelką cenę aktualności, nośności i uniwersalizmu „Pigmaliona” Shawa,  czy na epatowanie tak zwaną popkulturową nowoczesnością, lecz  na żywe, kolorowe  i barwne widowisko, lekkie, łatwe i przyjemne, uruchamiające cały ansambl do poczynań aktorsko-taneczno-wokalnych.  Na scenie Opery Nova wszyscy bez wyjątku śpiewają, tańczą i skrupulatnie wypełniają aktorskie zadania, o żadnej koturnowości nie ma mowy.  Niby to nic nadzwyczajnego, ale w przypadku zespołu operowego, najczęściej stojącego nieruchomo na scenie z wyciągniętymi patetycznie rękoma, to fakt godny zauważenia i odnotowania. Szkoda, że nie wszystkim artystom udało się wyjść poza operetkowo skonwencjonalizowany stereotyp zachowań postaci i pozostali na etapie nauczenia się tekstu na pamięć. Trudno uwierzyć, że z postaci Pani Higgins – w końcu wcale nie tak jednoznacznej i jednowymiarowej - nie można wykrzesać więcej niż to uczyniły Iwona Hertyńska czy Magdalena Krzyńska.   Tym bardziej, że udało się to kilku  bohaterom  drugiego planu, Bartłomiejowi Tomace w roli dobrotliwego Pułkownika Pickeringa, Ryszardowi Smędzie (rewelacyjny, brawurowy w przemyślanej interpretacji, pełen żywiołu Alfred Doolittl, drobny pijaczek aspirujący do miana jednego z najważniejszych moralistów Anglii), Jonaszowi Dunajskiemu jako Harremu , czy Wiesławie Kończewskiej-Plac, w roli pozornie sztywnej Pani Pearce.  Choć należałoby tu wspomnieć także ciekawe inscenizacyjnie rozwiązania  z udziałem służących i pokojówek  w salonie wybitnego profesora.

Tak naprawdę losy „My Fair Lady”, musicalu określanego mianem wszechczasów, leżą w rękach wszystkich wykonawców, także chóru i baletu.  Obok scen dialogowych głównych bohaterów równie istotne są sceny zbiorowe, zarówno te uliczne jak i te na wyścigach w Ascot.  Joannie Semeńczuk udało się ciekawie zakomponować ruch  sceniczny, szczególnie w drugiej części spektaklu, wywołującej prawdziwy aplauz publiczności.

Aleksandra Meller, w roli pełnej wigoru Elizy, jest tak samo wiarygodna jako kwiaciarka, pragnąca zostać damą, jak i po spełnieniu swych marzeń.  Nawet sztywna salonowa etykieta oraz eleganckie toalety nie odebrały jej naturalnej swobody, wdzięku i lekkości. Jej metamorfoza z dziewczyny prostackiej, kocmołuchowatej i rozkrzyczanej w dobrze ułożoną młodą pannę jest aktorsko niezwykle prawdziwa i przekonywująca. Głos solistki, pozbawiony operetkowej maniery, znakomicie oddaje charakter piosenek Loewego-Lernera nuconych niezmiennie od ponad 50 lat. Marek Richter w roli Higginsa udanie zerwał ze stereotypem angielskiego dżentelmena, nie bał się postawić na temperament, wylewność, rozwibrowanie wewnętrzne   i  szeroki gest.  Lepsze to niż eksploatowany przez lata rysunek człowieka do bólu powściągliwego i flegmatycznego. W drugiej obsadzie musicalowego bluesa nie mniej udanie czuje w tej roli Andrzej Śledź. Jego  Higgins jest może nieco bardziej kostyczny, co nie znaczy, że wykazuje zainteresowanie tylko wynikiem eksperymentu, a nie jego obiektem.

Barbara Ptak zadbała, z całym szacunkiem dla trendów mody roku 1912,  o efektowną i kolorystycznie przemyślaną kolekcję kostiumów. Imponowały oryginalnym krojem w tonacji biało czarnej zarówno ubrania tłumu nadętych arystokratów na wyścigach w Ascot,  szczególnie przedziwne kształty kapeluszy pań,  jak i barwny tłum biedaków, pochodzących z londyńskiego undergroundu . A wszystko to w tle spowitego mgłą brytyjskiego parlamentu i zawsze obecnego na pocztówkach, dlatego nieodzownego  Big Bena.


Frederic Loewe

My Fair Lady

Reżyseria: Maciej Korwin
scenografia: Jerzy Rudzki
choreografia: Joanna Semeńczuk
kierownik muzyczny: Maciej Figas
kostiumy: Barbara Ptak
przygotowanie chóru: Henryk Wierzchoń
libretto: Alan Jay Lerner
Opera Nova Bydgoszcz
Premiera 20 i 21 września 2008

Autor: Wiesław Kowalski

Imię:
(wymagane)

E-mail:
(wymagane)

Adres email nie będzie publikowany.
Komentarz:
(wymagane)


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.
Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce.
Z naszej strony informujemy, że nasze "ciasteczka" służą tylko i wyłącznie bieżącej pracy serwisu.

Jeżeli wyrażasz zgodę na zapisywanie informacji zawartej w cookies kliknij w Zamknij.

statystyka