Jesus Christ Superstar

01.05.2009 | komentarze: 0 | galeria zdjęć

Jesus Christ Superstar to klasyka musicalu i zarazem jedno z najsłynniejszych i najbardziej docenionych dzieł Andrew Lloyd Webbera, które stworzył on we współpracy z Timem Rice’m. Obaj panowie – kompozytor i librecista – mieli wówczas niewiele ponad 20 lat, a więc i klimat ich musicalu powiewa młodością. W efekcie powstała nietypowa, dla niektórych być może cokolwiek kontrowersyjna wersja ostatnich dni życia Jezusa, nie bez przyczyny nazywana rock – operą. Dzieło ma to do siebie, że nie nakłada na realizatorów żadnych przymusów – bo doskonale sprawdza się przedstawione zarówno w klimacie hippisowskim, rockowym, jak i do granic uwspółcześnionym. Pozwala na rozwinięcie skrzydeł i danie pola do popisu względem kostiumów i scenografii. Im bardziej będą one oparte na symbolach, tym lepiej. Idea jest bowiem taka, że Jesus Christ Superstar – to alternatywna wersja Ewangelii.

Jezus jest tu kreowany na pierwszego w historii idola młodzieży. Odebrano mu nieco boskości, przez co stał się bardziej ludzki, a tym samym – bliższy. Najdroższym mu przyjacielem jest Judasz, który stara się ustrzec go przed złem i otworzyć mu oczy na dwulicowość ludzi. Wbrew sobie spełnia jednak żądanie Jezusa i zdradza go, wypełniając w ten sposób plan. Jest i zakochana w Chrystusie Maria Magdalena, która darzy go niekłamanym uczuciem. Jak się wydaje – odwzajemnionym. Historia obrazoburcza dla świętości? Wbrew pozorom – nie. Głęboka analiza postępowania i emocji poszczególnych postaci skłania bowiem ku Bogu i miłości, i dostrzeżeniu w pozornie zwyczajnym człowieku Zbawiciela. Zaryzykować można więc osąd, że może właśnie w taki sposób łatwiej trafić do ludzi z Ewangelią…?

Teatr Rozrywki z Chorzowa przywiózł ten spektakl do Gdyni na II Festiwal Teatrów Muzycznych, stawiając zarazem bardzo wysoko poprzeczkę pozostałym zespołom. Inscenizacja nieżyjącego już Marcela Kochańczyka jeszcze przed rozpoczęciem Festiwalu spotkała się na Pomorzu z tak ogromnym zainteresowaniem, że zdecydowano się dołożyć do repertuaru drugie przedstawienie. Oba spektakle nagrodzono owacjami na stojąco, zmuszając artystów do kilkukrotnego bisowania. Czy inne teatry powtórzą ten niezaprzeczalny sukces chorzowskiej Rozrywki…?
Festiwalowy Jesus Christ Superstar to przedstawienie z pomysłem – uderza symbolika uwspółcześnionych kostiumów oraz prosta, acz funkcjonalna i przemyślana scenografia. Spektakl jest spójny i – jak na swoją specyfikę – właściwie alternatywny. Mamy dobrą choreografię Jarosława Stańka, mamy i świetne kreacje aktorskie. Tu na czoło zdecydowanie wybija się Janusz Radek, musicalowy Judasz, z typowo rockowym stylem śpiewania. Wspaniale radzi sobie zarówno z wokalem, przekazywaniem emocji, jak i grą aktorską. Doskonały w każdym calu – taki właśnie jest jego Judasz, obok którego nie można przejść obojętnie. Jego mistrzostwo zostało docenione w 2001 roku, kiedy to Radek otrzymał za swoją kreację Złotą Maskę.

Fantastycznie wypada również Jezus Janusza Krucińskiego. Artysta stworzył postać pełną ciepła i dobra, o miękkim, dźwięcznym głosie, którym potrafi uderzyć w wysokie tony – element niezwykle niezbędny u tej postaci, zwłaszcza w utworze Gethsemane. Mimo że nie udało mi się ustrzec porównać z Jezusami w innych wykonaniach, Janusz Kruciński wywoływał u mnie dreszcze. Doskonałe wyczucie roli, dobry wokal, wspaniałe aktorstwo – momentami potrafiły zaszklić oczy.
Nieco w cieniu głównych postaci pozostaje Maria Magdalena Marii Meyer. Choć niewątpliwie stworzona z pomysłem, to jednak nie przypadła mi do gustu zarówno aktorsko, jak i wokalnie. Chwilami nieco zbyt „ostra”, niekiedy za bardzo „wulgarna” – trochę kłóciła się z moim wyobrażeniem tej postaci.

Przyjemne wrażenie robi Piotr Marka Chudzińskiego, który wykreował swojego bohatera na człowieka dobrego i ciepłego, ze wszystkimi jego wątpliwościami i obawami.

Pozytywnie zaskakuje również najbardziej „oderwana” od reszty utworu postać Heroda. W tej roli wystąpił świetny Jacenty Jędrusik, który podszedł do swojego zadania z odpowiednim dystansem i lekkością. Piosenka Heroda, wraz z perfekcyjną choreografią, zrealizowana z pomysłem i kabaretowym pazurem, to doskonały kontrast wobec pozostałych scen.

Ciekawie wypada także duet Kajfasza i Annasza. I choć dla mnie wokalnie powinien to być – odpowiednio – baryton i falset, to nie da się przejść obojętnie zwłaszcza obok Annasza. Bo w chorzowskiej realizacji Annasz jest… kobietą! Wyrazy uznania dla grającej go Elżbiety Okupskiej!

Poprawnie, choć bez większych zachwytów, wypada Andrzej Kowalczyk w roli Piłata. Rola zagrana na pewno dobrze. Ale nie dało się dostrzec czegoś, co w szczególny sposób by ją wyróżniło na tle pozostałych artystów.
Nieźle wypada tak zwany tłum, a zwłaszcza przykuwające spojrzenia panów skąpo ubrane tancerki. Wrażenie robi szczególnie scena, w której chorzy proszą Jezusa o uzdrowienie, oraz popisowy song tytułowy w wykonaniu Judasza, otoczonego ponętnymi kobietami – a wszystko to w oparach dymu. Nieco irytujące są natomiast sztuczne, nieartykułowane szepty, które mogły zostać zgrabnie zastąpione pojedynczymi słowami.

Jedną z najbardziej realistycznych scen sztuki jest biczowanie Jezusa. To fragment odegrany tak realistycznie, że na widowni cichną wszelkie szepty, a oczy otwierają się szeroko na widok okrucieństwa, z jakim traktowany jest Chrystus z wymalowanym na twarzy cierpieniem.

Z pomysłem przedstawiono również ukrzyżowanie – zamiast krzyża zastosowano billboard z zapalonych lampeczek, na którego tle widzimy konającego „idola młodzieży”.

Sprawnie wypełnia swoje zadanie także orkiestra pod batutą Josepha Hertera. Zastrzeżenia można mieć jedynie do dźwięku i nagłośnienia, które w Gdyni nie sprawdziły się szczególnie w pierwszym akcie.

Spontaniczne reakcje publiczności w trakcie spektaklu, jak i podczas ukłonów, świadczą o dobrze wykonanej przez chorzowski zespół pracy. A szczera radość, malująca się w trakcie oklasków na twarzach zwłaszcza młodszych artystów, to dodatkowa nagroda dla usatysfakcjonowanych widzów. Jesus Christ Superstar zrobił więc apetyt na kolejne festiwalowe przedstawienia – po tak uderzającym otwarciu imprezy, wymagania publiczności wobec kolejnych prezentacji będą na pewno bardzo wysokie.


Autor: Dagmara Grodzka

Imię:
(wymagane)

E-mail:
(wymagane)

Adres email nie będzie publikowany.
Komentarz:
(wymagane)


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.
Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce.
Z naszej strony informujemy, że nasze "ciasteczka" służą tylko i wyłącznie bieżącej pracy serwisu.

Jeżeli wyrażasz zgodę na zapisywanie informacji zawartej w cookies kliknij w Zamknij.

statystyka