Dreamgirls
27.04.2007 | komentarze: 0
2006 rok przyniósł światu kolejną po „Upiorze w Operze”, „Jesus Christ Superstar”, czy „Kabarecie” filmową wersję musicalu. Scenarzysta ekranizacji „Chicago”, Bill Condon, sięgnął tym razem po broadway’owski musical z lat 80. – „Dreamgirls”. I o ile „Chicago” pełne jest niedociągnięć i brakuje mu tego uroku, jaki posiadają jego teatralne realizacje, o tyle „Dreamgirls” w reżyserii Bill’a Condona godny jest uwagi, co potwierdza deszcz prestiżowych nagród, jakimi „Dziewczyny marzeń” zostały obsypane (3 Złote Globy, 2 Oscary).
Musical opiera się na faktach. Opowiada o karierze zespołu „The Supremes” i jego liderce - Dianie Ross. Wokalistka nie wyraziła jednak zgody na używanie w musicalu jej nazwiska ani nazwy grupy, dlatego w filmie główna bohaterka to Deena Jones, a jej zespół - „The Dreamettes”.
Akcja rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych w latach 60. XX wieku, kiedy to na scenie muzycznej nie było miejsca dla czarnoskórych artystów – a więc również dla „The Dreamettes”. Stąd w „Dreamgirls” towarzyszymy bohaterom w ich problemach z dojściem do sławy i podbijaniem muzycznego rynku.
Trzy ciemnoskóre piosenkarki z Detroit – Deena Jones (w tej roli gwiazda muzyki pop – Beyonce Knowles), Lorrell Robinson (Anika Noni Rose) i Effie (rewelacyjna Jennifer Hudson) zakładają zespół „The Dreamettes” i startują w konkursie talentów. Mimo że nie zdobywają nagrody, zyskują zainteresowanie łowcy talentów – Curtisa Taylora (Jamie Foxx), który zostaje ich menedżerem i pomaga wzbić się na szczyty popularności. Droga do sławy nie jest jednak usłana różami. Obecny układ ról w zespole, gdzie liderką jest obdarzona silnym i pięknie brzmiącym, soulowym głosem Effie, nie jest odpowiedni do tego, by wypromować dziewczęta. Curtis postanawia więc zmienić oblicze zespołu – począwszy od wypromowania atrakcyjnej Deeny jako frontmanki „The Dreamettes”, a na zmianie stylu z R’n’B i soulu na rzecz muzyki pop skończywszy.
Przynosi to dziewczętom nad wyraz ogromny sukces i niebywałą popularność, ale też i wiele rozczarowań i bólu. Kręcąca się machina show-biznesu niszczy w bohaterach ludzkie uczucia, a utalentowana i niedoceniona Effie cierpi na tym najbardziej – traci ukochanego Curtisa (który żeni się z Deeną), zrywa więzi z bratem (bardzo dobra kreacja Keith’a Robinsona) i wreszcie odchodzi z zespołu. Z czasem okazuje się, że ogromny sukces, sława i pieniądze nie są jednak tym, co mogłoby dać dziewczętom szczęście. I wtedy Deena postanawia odnaleźć zapomnianą Effie…
Ekranizacja Condona jest niewątpliwie jednym z lepszych filmów musicalowych. Do głównych ról zaangażowano niekwestionowane gwiazdy (oprócz wymienionych, w filmie zobaczymy również Eddiego Murphy jako Jamesa „Thunder” Early) z Beyonce Knowles na czele. Ale to nie oni stanowią tą przysłowiową kropkę nad i. Perełką i objawieniem „Dreamgirls” jest dotąd nieznana w szerokim świecie, niezwykła Jennifer Hudson. Jej blask przyćmiewa pozostałych odtwórców, a kreacja Beyonce – choć także udana - wypada przy niej blado i bez wyrazu. Wspaniały, potężny głos Jennifer Hudson pięknie prezentuje się we wszystkich utworach, a jego kunszt słyszymy w najważniejszej piosence musicalu – „And I Am Telling You I’m Not Going”. Niezwykłe sugestywna i naturalna kreacja Hudson, w pełni oddająca charakter i złożoną sferę emocjonalną i uczuciową jej bohaterki, to prawdziwy klejnot „Dreamgirls”. I to właśnie dla niej warto ten film obejrzeć. Nie ma w tych słowach cienia przesady – artystka została za swoją rolę uhonorowana Złotym Globem i Oscarem. Co ciekawe, także i Jennifer Holliday, która kreowała Effie na Broadway’u (premiera odbyła się 20 grudnia 1981 roku), zyskała dzięki tej roli szerokie uznanie i sławę.
Oprócz Jennifer Hudson na uznanie zasługuje także Keith Robinson – filmowy brat Effie. Mimo że wciela się w postać drugoplanową, przykuwa uwagę swoim dźwięcznym, melodyjnym głosem.
Całości smaczku dodają piękne kostiumy bohaterów, zaprojektowane przez Sharen Davis, i dopracowana scenografia Johna Myhre’a. Choreografię przygotowała z kolei Fatima Robinson.
No i oczywiście muzyka! Jej autorem jest Henry Krieger. Dzięki niej film Condona przeistacza się w doskonały koncert muzyki soulowej, R’n’B, pop w gwiazdorskim wykonaniu.
Różnorodność gatunków, rozmaitość głosów, olśniewające kostiumy i ONA – ta jedyna – Jennifer Hudson…! „Dreamgirls” po prostu trzeba zobaczyć!
Autor: Dagmara Grodzka