Jakub Wocial
Czy teatr jest Twoją największą pasją w życiu? Kiedy zapragnąłeś w nim grać?
Jakub Wocial: Tak naprawdę wszystko zaczęło się od udziału w przygotowaniach do musicalu „Piotruś Pan” Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy. Wtedy właśnie zakochałem się w tej muzyce i poznałem tę właśnie formę teatralną, która - jak się okazało - wciągnęła mnie na całego. Pamiętam, że oprócz wspaniałej przygody, było to dla mnie wielkie przeżycie móc patrzeć, jak powstaje wszystko to, co składa się potem na cały “sceniczny musical”.
Śpiew, taniec i aktorstwo - co lubisz robić najbardziej?
J.W. Nie ma czegoś, co lubię mniej lub bardziej. Są rzeczy, nad którymi muszę spędzić więcej czasu, aby były wystarczająco dobre - jak na przykład taniec. Nigdy nie byłem w prawdziwej szkole tanecznej czy aktorskiej. Wszystko, co prezentuję na scenie, jest tym, co zdołałem podpatrzeć i co udało się ze mnie wyciągnąć reżyserowi. Gdy nauczę się całego materiału wokalnego i tanecznego, mogę wtedy zacząć się tym bawić, czy docierać, aby było jak “żyletka”. :)
Czy pochodzisz z artystycznej rodziny? Czy masz rodzeństwo, które podąża Twoimi śladami?
J.W. Oj tak, moja rodzina to połączenie wszystkiego, co się dało! Siostra tańczyła, ale wybrała inną drogę. Być może tę rozsądniejszą…?
Jeśli nie teatr i śpiew, to...? Czym byś się teraz zajmował, gdyby nie Palladium Stage i praca w Teatrze Muzycznym Roma?
J.W. Myślę, że nie da się na to pytanie odpowiedzieć, a także nie ma sensu zastanawiać się nad nim. Robię to, co kocham i nawet nie myślę, co mógłbym robić, gdybym tego nie miał. Zawsze człowiek do czegoś dąży – a jeśli dąży, to to osiąga, więc nie powinien się zastanawiać nad tym, co by robił w innej sytuacji. :)
Występowanie na scenie wydaje się być wspaniałym przeżyciem. Czy jednak czasem może być nieznośne? Czy bycie musicalowym aktorem ma też swoje złe strony? Nie chodzi o ciągłe próby, ale na przykład o publiczność.
J.W. Ja nie mogę powiedzieć nic takiego. Jestem szczęśliwy, kiedy podchodzą do mnie ludzie, prosząc o autograf czy zdjęcie - to szalenie przyjemne. Ale myślę także, że wszystko czasem może być mniej lub bardziej męczące. Każdy ma prawo mieć gorszy dzień. A wtedy człowiek ile by nie dawał z siebie, to i tak coś nie wyjdzie. A czasem się po prostu nie chce (ale to już naprawdę w sytuacjach ekstremalnych :)).
Czy trudno jest zdobyć licencję na wystawianie małych form scenicznych takich znakomitych musicali, jak "Upiór w Operze" czy "The Woman In White"?
J.W. Wszystko jest możliwe, tylko trzeba się starać i wykazać inicjatywę w tym kierunku, i oczywiście udowodnić i przekonać, że to właśnie będzie „teraz i tu” niezbędne. Potem się dopiero zaczyna :) - czyli: kto? co? jak? Ale tworzyć potem coś takiego to czysta przyjemność, wiedząc, że samemu się to wszystko wywalczyło.
Dlaczego spektakle w Palladium Stage są grane tak rzadko?
J.W. Teatr Palladium znajduje się w miejscu, gdzie wystawiane są jeszcze inne rzeczy. Zawsze przy ustalaniu repertuaru musimy brać pod uwagę, co się dzieje dzień przed lub po i ile wieczorów możemy otrzymać w danym miesiącu.
Co będzie następnym tytułem, goszczącym na deskach Palladium Stage?
J.W. Póki co nie mogę odpowiedzieć precyzyjnie na to pytanie. Na razie skupiam się na realizacji spektaklu „The Phantom of the Opera”. Myślę cały czas o „Les Misérables” w małej wersji scenicznej, ale wciąż nie mam odpowiedzi, czy jest możliwość jej wystawienia w Palladium.
Jak udało Ci się znaleźć dziewczynę odpowiednią do zagrania roli Christine w musicalu "Upiór w Operze" i czy było to trudne z uwagi na wysoką tonację partii wokalnych Christine?
J.W. Tak, jest to ogromny problem - kobieta musi śpiewać wyjątkowo wysoko. Nie dość, że partia ta wymaga wysokiego sopranu koloraturowego, to wokalistka musi umieć także śpiewać bez problemu rejestrem piersiowym, co nie jest często spotykane. Ale najważniejsze jest to, że są takie osoby. Obecnie jesteśmy jeszcze w trakcie szukania tej „jedynej i najlepszej”. Do końca czerwca zostanie oficjalnie podane nazwisko wokalistki, która zagra Christine Daaé w premierowej obsadzie musicalu w Palladium.
Doszły mnie słuchy, że to nie Ty wykonujesz utwory, które można usłyszeć na www.jakubwocial.com.pl. Czy to prawda? Nie chce mi się w to wierzyć!
J.W. Utwory zamieszczone na mojej stronie www.jakubwocial.com.pl są utworami w 100% wykonanymi przeze mnie. Już niebawem pojawią się nowe kawałki, np. „Gethsemane: I Only Want To Say” z „Jesus Christ Superstar” - również wykonane tylko przeze mnie. :)
Na grono.net wyczytałam, że już jakiś czas temu zacząłeś nagrywać solową płytę. Czy to prawda? Jeśli tak, to kiedy się ona ukaże i czego możemy się na niej spodziewać?
J.W. Nagranie solowej płyty – zwłaszcza z repertuarem musicalowym, który w Polsce nie jest jeszcze tak popularny – jest sprawą bardzo trudną, m.in. ze względów finansowych. Nie jest to jednak niemożliwe. Wierzę w to, że uda mi się znaleźć osoby, które zaryzykują i pomogą mi wydać moją płytę. Na pewno znajdą się na niej utwory z musicali. Na dzień dzisiejszy nie mogę nic więcej powiedzieć, trudno bowiem mówić o rzeczach, których obecnie nie bierze się nawet pod uwagę.
Czym jest dla Ciebie bycie aktorem Teatru Muzycznego Roma - zaszczytem, normalną pracą, czy też jeszcze czymś innym? Jak się czujesz, pracując na co dzień z tak wybitnymi twórcami i aktorami?
J.W. Zaszczytem dla mnie było i jest do tej pory grać w spektaklu, tworzonym przez takich twórców i ludzi doskonałych w swojej dziedzinie, jak Cornelius Baltus, Dennis Callahan, czy sam Roman Polański. Oczywiście, że dla osoby, która wiąże przyszłość z teatrem muzycznym, Teatr Roma jest miejscem doskonałym, jest wyznacznikiem jakości tego gatunku w Polsce. Śmiało mogę powiedzieć, iż jestem szalenie dumny, że mogę występować na scenie Teatru Muzycznego Roma.
Czy zaprzyjaźniłeś się z innymi aktorami, grającymi w „Tańcu Wampirów”? Kogo z ludzi, którzy otaczają Cię w teatrze, cenisz najbardziej?
J.W. Przyjaźń? Myślę, że to zbyt wielkie słowo. Owszem, polubiłem się z wieloma osobami z zespołu czy Teatru. Pracowaliśmy na okrągło przez ponad 2 miesiące. Teraz jest określona godzina, na którą wszyscy musimy być w Teatrze, ale często po spektaklach spotykamy się poza teatralnymi murami. :) Zdarza się, że na takim spotkaniu po ciężkiej pracy mamy jeszcze siłę komentować coś, co wydarzyło się podczas spektaklu, czy przed nim. Wtedy jest zabawnie. :)
Jak długo trwały przygotowania i próby do „Tańca Wampirów” i jak wspominasz pracę przy tworzeniu tego spektaklu?
J.W. „Taniec Wampirów” był podobno najszybciej i najsprawniej postawionym spektaklem. Całość, czyli taniec, śpiew, ruch sceniczny oraz akcje spektaklu (Akt 1 i Akt 2) mieliśmy ustawioną po miesiącu pracy z Corneliusem Baltusem i Dennisem Callahanem. Potem miesiąc na scenie – praca ze scenografią, rekwizytami, zupełnie inna przestrzeń niż na salach prób, więc to jak zwykle zajęło sporo czasu.
Jak duży był wkład Romana Polańskiego w pracę nad „Tańcem wampirów”? Czy często pracował bezpośrednio z Wami, czy była to raczej opieka artystyczna na odległość?
J.W. Roman Polański był osobą, która objęła nad spektaklem patronat i opiekę artystyczną. Polański nie ma czasu, aby uczestniczyć w próbach w Teatrze. To jest reżyser filmowy. Dlatego też znalazł Corneliusa, który całość wyreżyserował, a Polański przyjeżdżał na zakończenie kolejnych etapów prac nad spektaklem. Zawsze dawał cenne uwagi. Natomiast całością – jak już powiedziałem – zajął się Cornelius Baltus.
Jesteś na początku swojej aktorskiej kariery. Czy po roli, jaką kreujesz w „Tańcu Wampirów”, nie boisz się zaszufladkowania?
J.W. Zaszufladkować musi dać się sam aktor. Nie boję się tego. Robię mnóstwo innych rzeczy, które są skrajnie różne od kreowania roli Herberta. Aczkolwiek, nigdy bym nie odmówił pracy nad tą rolą w innym kraju, raz jeszcze. Jest to rola jak każda inna, może w wielu aspektach jeszcze przyjemniejsza, bo nigdy wcześniej nie przypuszczałem, że będzie tak popularna i uzyska taki rozgłos wśród polskiej publiczności.
Czy łatwo Ci było zagrać Herberta? Czy nie bałeś się tego, jak może Cię przyjąć otoczenie w tej roli? Jest to rola ekscentryczna, w związku z czym, czy nie bałeś się podjąć takiego wyzwania? Jakie są trudności w zagraniu tej roli?
J.W. Na początku prób reżyserskich odbyłem rozmowę z Corneliusem. Opowiadał mi o tej postaci – jak ją widzi, jak sobie ją wyobraża. Mówił również to, że jak się ją dobrze zagra i wykreuje, to jest jedną z najciekawszych postaci w musicalu. Ja słuchałem i wydawało mi się, że nic innego nie pozostaje, jak tylko pokazać mu mojego Herberta. No i się zaczęło. Okazało się, że nawet nie potrafię chodzić tak, jak on sobie to wyobrażał. To było naprawdę trudne, bo nie rozumiałem, co do mnie mówił, nie wiedziałem, jak się zachowywać, żeby było dobrze. Po tygodniu prób z choreografem zacząłem chodzić w butach na 7 centymetrowym obcasie. :) Było zabawnie. :) Pamiętam, że oglądałem różne programy z modą, Fashion TV i patrzyłem na sposób poruszania się modeli. Mało tego – Cornelius kazał mi chodzić jak modelka. :) Udało mi się to podpatrzeć i zrobić – a Cornelius Baltus był ze mnie zadowolony. Kiedy zapomniałem o tym, jak to może być postrzegane w Polsce, czy wśród ludzi z zespołu, otworzyłem się i zacząłem być twórczy, świetnie bawiłem się moją postacią. Wcześniej cały mój problem polegał właśnie na tym, że nie dostrzegałem w tym wszystkim zabawy. A teraz to już chyba sami widzicie, jak doskonale się tym bawię. :)))
Czy nie jest dla Ciebie nudne, że codziennie grasz to samo?
J.W. Jak już wspomniałem, codziennie świetnie się bawię. A zabawa chyba jeszcze nigdy dla nikogo nie okazała się nudna. :)
Jakie zdarzenie, dotyczące Twojej roli w Tańcu Wampirów, najbardziej utkwiło Ci w pamięci?
J.W. Boję się o moje wampirze zęby :) – że znowu mi wypadną, jak wyjmę książkę z ust. :)
Czy wygodnie mówi się z wampirzymi zębami?
J.W. Nigdy nie odczuwałem dyskomfortu z tego powodu. Pamiętam, że taki byłem szczęśliwy, iż dostałem się do Wampirów, że nic nie stanowiło dla mnie problemu. I tak jest do tej pory. Dykcja, dykcja i jeszcze raz dykcja sprawiła, że to, co mówią wampiry, jest zrozumiałe dla widza.
Czy chciałbyś zagrać np. w hamburskiej wersji „Tańca Wampirów”?
J.W. Oczywiście. I wierzę, że kiedyś zagram. :)
Co poradzisz młodym, którzy w przyszłości chcieliby występować w musicalu?
J.W. Trzeba pracować i się rozwijać. I nigdy nie myśleć, że już się jest na wystarczająco wysokim poziomie. Bo nigdy tak nie będzie. Taki zawód…
Ile autografów już rozdałeś?
J.W. Nigdy nie liczyłem, ale bardzo dużo.
Czy będziesz grał w "Tańcu..." 17.06. o godz. 15:00?
J.W. BĘDĘ:):):)!!!
Chciałem wszystkim Wam serdecznie podziękować za doping, jaki mi daliście na rozkręcenie mojej postaci. :) Bez Was nie byłaby ona taka, jaka jest dzisiaj!!!
DO ZOBACZENIA !!!
Jakub Wocial (Warszawa, 10 czerwca 2006)
Rozmawiała: Dagmara Nakielska